Oczywiście lubię i polecam ściany pełne obrazów, ale i dla mnie są pewne granice, jeśli chodzi o koncepcję na ekspozycję domowej kolekcji sztuki. Można zapełniać ściany od góry do dołu, wzdłuż i wszerz, ale jednak każda praca powinno mieć troszkę oddechu i warto trzymać się w miarę równych odstępów pomiędzy ramami. Poniżej przykłady, które jednak trochę mnie rażą – takie stłoczenie, stworzenie niemal „chmury” obrazów nie daje szansy, by na którymkolwiek choćby zawiesić oko. W zasadzie nie widać nic. Chyba, że przyjmiemy założenie, że to właśnie kompozycja z masy obrazów dużych i małych tworzy nową jakość i liczy się wyłącznie całość… Ale nie zmienia to faktu, że w sumie ciężko się na to patrzy i efekt jest męczący dla oka.
źródło: Bea Mombaers and Items
źródło: www.poppytalk.com
źródło: flickr.com/photos/birdinthehand